Władysław Karol

* 1926

  • "A, Żydów! No, los ich marny jak to się mówiło. Żydów, ich tu w Słobódce dużo było. Tu sklepów było ich żydowskich. I ich od razu... Im naszyli takie no szmatki, takie napisane „J”, „JUDA”. Żółtym takim kraskoj takoj „Ju” z przodu i z tylu i oni tu chodzili, a później do getta ich zapędzili do Brasławia i tam rozstrzelali. O, taki ich los był. No, tamże gdzie rozstrzelane tam jest teraz cmentarz jest żydowski. No, niektórzy uciekli prawda. Ale wszystko jedno, później ich złapali. Ludzie ich prawda chowali, ale za to też mogli rozstrzelać i Żydów i gospodarza za trzymanie Żydów. Nie w Słobódce, że to, a na wioskach, że tam, że tam jest takie domy, że i w lesie i tak i tak. No, oni tak miejscami chowali, ale ich wszystko jedno rozstrzelali, złapali. A i rozmaite sklepy. Sklepy rozmaite były, rozmaite takie materiały. W tym domie nawet sprzedawali, że kostiumy szyć można było takie ładne. Rozmaite materiały, kolonialne to nazywało się, 7 albo 8 sklepów to było w Słobódce. A Żydom los marny był! To ich bez żadnego sądu rozstrzeliwali i już. Jak Żyd Juda, a Juda kaput! O, gut gut i Juda kaput... No, pogromy. A kto pogromy? Niemcy tylko pogromy zrobili..."

  • „No, i zachciało mi się przyjechać tutaj, wot. Ja nie zostałem w Polsce. Bo tam też porządku bardzo nie było. Żadnego porządku po wojnie nie było. Akowcy sobie, Ukraińcy sobie, a Polacy sobie i tam taka walka szła cały czas. Ja nie wiem kiedy się tam skończyło to wszystko Nie mogę powiedzieć. No, i przyjechał tu. Ja wrócił w 47 roku tu. (...) Bo moja rodzina była tu u mnie i myśleli, że wyjedziemy do Polski, a nas już nie wypuścili później. Jeżeli by tam został to został, a tak już... Nie puścili później. Ja chciał wyjechać, ale nie puścili. Nie tak to łatwo było wyjechać.”

  • "Niemcy przyszli, a co to? Pracowali na swojej ziemi i już. Naż Niemcy nie zabierali. Na, niektórych prawda do policji tutaj i białoruskie bataliony byli, zabierali. No, ja jeszczeż mały był. A do Hermanji chcieli wywieźć, ale ja uciekł. (...) z Brasławia. No, w Brasławiu na pociąg trzeba było już wsiadać, a tuż kolejka szła taka. No z tej kolejki do Duszkty tutaj na Litwę wieźli. No, i my uciekli. Nikt tam nas nie szukał później. I tak zostali się, tak by byli w Hermanij. (...) Nas na pociąg już pędzili. A tam w Brasławiu, jeżeli wy byli w Brasławiu, gdzie jest ten cmentarz. A tam gimnazjum był. I w tym gimnazjum nas wszystkich zebrali i z tamtej gimnazji już wiedli na pociąg. A tamże domy blisko byli takie chlewy ili coś takiego. I my jak zaskoczyli i wszystko i poszli. A te wszystkie my zostali, później trochę posiedzieli i to wieczorem było już ciemno. No, i przyszli do domu. I nikt nas nie szukał i ot, tak my ostali się. I tak już wywozili nas też."

  • Full recordings
  • 1

    Słobódka (Białoruś), 27.05.2007

    (audio)
    duration: 37:25
Full recordings are available only for logged users.

Po wojnie nie było żadnego porządku

Władysław Karol
Władysław Karol
photo: Pamět národa - Archiv

Ur. 28 stycznia 1926 w Łuniach koło Słobódki, na Brasławszczyźnie. Rodzice mieli pięciohektarowe gospodarstwo. Przed wojną  Władysław Karol skończył sześć klas polskiej szkoły, po wojnie chodził do szkoły wieczorowej. Po drugim wkroczeniu Sowietów - w 1944 roku - został zmobilizowany i wywieziony w głąb Rosji. Dostał się do II Armii Wojska Polskiego. Brał udział w forsowaniu Nysy. Koniec wojny zastał go w Pradze. Ponad rok walczył z Ukraińcami z UPA, w okolicach Sieniawy i Malawy. Następnie uczył się w Krakowie w szkole kierowców samochodowych. Po zakończeniu służby wojskowej w 1947 roku  wrócił w rodzinne strony. W roku 1948 został wysłany do wyrębu lasu w Karelii. Od roku 1949 pracował w kołchozie jako brygadier, a następnie jako buchalter. Był też mechanikiem w suszarni ziemniaków oraz kierowcą. Przez 10 lat pracował w szkole, w Słobódce, jako nauczyciel pracy. Później jako dezynfektor w szpitalu psychiatrycznym. Ożenił się w 1952 roku, ślub kościelny brał na Łotwie. Obecnie mieszka w Słobódce.