Renate (Renata) Zajączkowska

* 1931

  • "[…] To po niemiecku, bo języka polskiego mama nie znała. Babcia znała kilka słów polskich, ale babcia […] Ale to też nie był język, bym powiedziała polski, tylko gwara ta śląska. To nie był język polski, tylko gwara śląska. A język polski nie znaliśmy w ogóle. Wszytko trzeba się było uczyć. Ale moja babcia miała książkę, taką biblię. I ja tak żałuję, bo to wszystko zostało zniszczone".

  • "[…] Ze Śląskiem byliśmy zawsze związani. A ja pani powiem szczerze, że ja się cieszę, że do Niemiec nie wyjechałam. Bo mnie się w Niemczech […] przecież ja często jeżdżę do Niemiec jeszcze dzisiaj, teraz. Był taki okres, że mi było żal, wtedy kiedy u nas była ogromna […] taki niedostatek, a tam w Niemczech było dobrze. To były lata 60., to myślałam, że źle, że zostałam, że tutaj jestem. A teraz się cieszę, dlatego że ja zostałam między swoimi, bym powiedziała, a tamci […] Nie, nie podoba mi się w Niemczech. Nie podoba mi się. Po prostu podoba mi się porządek, podoba, ale ludzie mi się nie podobają. Koniec".

  • "[…] Ja pani powiem. Ja czułam się w domu, u siebie tutaj. We Wrocławiu, bo Gliwice dosyć szybko zapomniałam. A czułam się we Wrocławiu u siebie. Ja się cieszę, że tu mieszkam i czułam się zawsze Niemką. Ale mój mąż był bardzo dobrym człowiekiem i bardzo zgodnie żyliśmy i dzieci zostały wychowane w teraźniejszości, po prostu w polskiej rzeczywistości, tak? I nie powiem żeby […] one zostały […] ja im nigdy nie […] nie przymuszałam ich też nigdy do uczenia języka niemieckiego. One […] to co same chciały, to owszem. Porządek im wpoiłam niemiecki, punktualność niemiecką, której teraz w Niemczech nie ma. Bo teraz tutaj jest punktualność, a tam jej nie ma. Także zwyczaje, to co mogłam, to co jest, co z domu wyniosłam to im wpoiłam. A wnuki bardziej się teraz dopytują. Teraz, kiedy dzieci są dorosłe, już starsze, po pięćdziesiątce, to teraz nagle się im przypomniało: „Opowiadaj, co było w domu”. Bo przedtem nie bardzo były ciekawe też co […]. Owszem, cieszyły się z paczek, które przychodziły z Niemiec, tego, to cieszyły się, ale nie były bardzo zainteresowane. A teraz, dopiero jak dorosły stały się […] to wtedy są ciekawe, jak to było u mamy w domu".

  • Full recordings
  • 1

    Wrocław, 21.06.2016

    (audio)
    duration: 01:07:23
    media recorded in project Silesia: Memory of multiethnic Region
Full recordings are available only for logged users.

Przeżył człowiek i jakoś się tam jeszcze żyje

Renate (Renata) Zajączkowska
Renate (Renata) Zajączkowska
photo: Piotr Wójcik, Niemieckie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne we Wrocławiu, Ośrodek Pamięć i Przyszłość

Renata (Renate) Zajączkowska, z domu Sinko, przyszła na świat 5 sierpnia 1931 roku w niemieckiej, katolickiej rodzinie w Gliwicach, na terytorium Niemiec. Zamożna rodzina Renaty zamieszkiwała willę, w dzielnicy domów jednorodzinnych. Ojciec pracował jako mistrz warsztatów w miejscowej koksowni, matka zajmowała się prowadzeniem domu i opieką nad pięciorgiem dzieci. Ważne miejsce w życiu małej Renaty zajmowała babcia, Rozalia Tümler, która mieszkała wspólnie z rodziną.  W domu posługiwano się wyłącznie językiem niemieckim, chociaż babcia znała kilka słów w gwarze śląskiej. Wczesne dzieciństwo pani Zajączkowska wspomina jako beztroskie i pełne zabawy. W wieku sześciu lat, zaczęła uczęszczać do szkoły przy ul. Ziemowita. Naukę przerwał zbilżający się front. Bracia Renaty zostali powołani do służby wojskowej, a starsza siostra do Służby Kobiet w Turyngii. Lata wojny, to także walka o życie najmłodszej siostry - Brygidy, która wówczas ciężko zachorowała. Ojciec został w lutym 1945 r. wywieziony w głąb Rosji, z niewoli wrócił pod koniec tego samego roku. Po zakończeniu wojny, Renata dostała się do polskiego liceum i w 1948 r. zdła tzw. szybką maturę. Podczas wakacyjnej pracy w domu straców dla repatriantów we Wrocławiu, poznała swojego przyszłego męża - Polaka. W 1956 r., wzięli ślub, a rodzina Renaty wyjechała do Niemiec. Liceum Administracyjno-Handlowego w Rybniku, które ukończyła zdaniem matury w 1950 r.   Małżonkowie zamieszkali we Wrocławiu, gdzie na świat przysżły ich dwie córki. Po 1989 r. Renata zaangażowała się w działalność Niemieckiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego we Wrocławiu, któremu przewodniczy. Posługuje się płynnie językiem polskim i niemieckim. Czuje się Wrocławianką.