"No i nam wszystkim trzem dali rozstrzał. Posadzili do celi śmiertnej już, a w celi nalano wody wyżej kostek. Wyżej kostek nalana woda. Kłódka dębowa na łańcuchu. Kubek i w kubku gorąca woda. To jak pić zechcesz i żeby nie przeziębił się przed śmiercią. I jak otwierają oni drzwi, czy do toalety albo to na rozstrzał, to musisz kłaść się w dół głową, w woda ta, a ręce za tył i oni nakładają kajdanki. I już nie wiesz, czy będą rozstrzeliwać, czy co. No i nas tak trzymali tydzień w tej celi. A potem przez jakiś czas przychodzą i „Nie nado łożyt’sia uże”, kajdanki nie będziem nakładać. A papiery zapełnione na wszystkich trzech. „Piszcie pomiłowanie Stalinu”. I napisałem ja."
"W tym czasie czekamy Niemców, a zamiast Niemców to wkroczyli do nas bolszewicy. Te czołgi, a za czołgami te żołnierze, bojcy. I tu był główny Kawalow – pułkownik, nie wiem – i oni tu u nas, koło kościoła, od razu zebrali się tam w magistracie czy gdzie i Żydzi z nimi. I tych trzydziestu siedmiu rozstrzelali tam koło samego kościoła bez sądu, bez nic. I sami już podali Stalinu, że wzięli Wołkowysk bez patier [?], bez nic, a w tym czasie my z lasu i my ich wszystkich. Ten Kawalow uciekł, a tych tu też rozstrzelali. To potem tu chowali na naszym cmentarzu tych pobitych. I jeszcze jeden był, który nie chciał strzelać; jak bolszewicy naszych rozstrzeliwali, to on z Piasek odkazał się strzelać. To oni jego wzięli, zabili, te bolszewicy."
"Nam dali wojenruka [tj. wojennyj rukowoditiel’, nauczyciel przysposobienia obronnego], wojenruk fizkulturę tam uczył i wojskowe sprawy, karabiny, patrony; uczyli nas strzelać, wszystko i maszerować. A ja był tylko w rogatywce jeden, swojej tej, co był w Armii Krajowej, to i mundurek ten mój... Chłopcy wszyscy... Ja mówię: – Dawaj, my zrobim taka drużyna. Nu, harcerską. My zrobili harcerską drużynę i nazwali „Czcij wolność i ojczyznę”. Ja sam szył te czapki, umiał i mama umiała. My naszyli wszystkim – nas było 25 chłopców i 13 dziewcząt – to wszystkim chłopcom rogatywki poszyli i nas uczą. My już idziem po tej ulicy, to była aleja Piłsudskiego, nazywała się, a potem nazwali Kutuzowa ulica. I my idziem, wojenruk nasz i my śpiewamy partyzanckie piosenki, ja wyuczył, idziem pod nogę. A im podoba się, a oni nie rozumieją, jakie to piosenki. I taka to u nas drużyna była "Czcij wolność i ojczyznę"."
Posadzili do celi śmiertnej już, a w celi nalano wody wyżej kostek
Urodził się 25 sierpnia 1925 w Wojdziewiczach koło Wołkowyska jako jedno z dwanaściorga dzieci Albiny z domu Horbik i Kamila Jana Uchnalewiczów. Jego ojciec był z zawodu szewcem, a matka krawcową, oprócz tego rodzice prowadzili gospodarstwo rolne. Władysław Uchnalewicz już w wieku sześciu lat opuścił dom rodzinny i podjął naukę w szkole powszechnej w Piaskach. Kontynuował naukę w Wołkowysku w szkole powszechnej i gimnazjum. Naukę tę przerwał wybuch II wojny światowej. Jeszcze w gimnazjum Władysław Uchnalewicz zetknął się z polskim harcerstwem. Po wrześniu 1939 z harcerstwa przeszedł w szeregi Związku Walki Zbrojnej, a potem Armii Krajowej, gdzie pełnił funkcję łącznika i zwiadowcy (w stopniu kaprala, pseudonim „Kret”). Po 1944 roku kontynuował służbę w podziemnych strukturach AK. Wkrótce wzięto go do sowieckiego wojska w celu odbycia zasadniczej służby wojskowej. Tam został oskarżony o próbę ucieczki samolotem wojskowym do Londynu, zaaresztowany, długo i dotkliwie przesłuchiwany w kilku różnych więzieniach, po czym skazany na karę śmierci, zamienioną na 25 lat ciężkich robót w Workucie i Nowej Ziemi. Na zesłaniu Władysław Uchnalewicz przebywał do 1957 roku, pracując przy budowie dróg i wydobyciu węgla kamiennego. Wyrok w łagrze został skrócony na fali odwilży po śmierci Stalina; pod koniec odbywanego wyroku Władysław Uchnalewicz mógł nawet kształcić się w technikum. Po powrocie z łagru rozpoczął nowe życie w Wołkowysku -założył rodzinę i podjął pracę jako majster budowlany. Do emerytury pracował jako budowlaniec, malarz ścienny i samochodowy