A życie było dość dobre. Nie idzie narzekać
Marta Heczko z domu Krypczyk przyszła na świat 24 listopada 1931 roku w Pruchnej, na Śląsku Cieszyńskim. Jej rodzice, katolicy pochodzący z Pruchnej, posiadali duże 27-hektarowe gospodarstwo rolne. Marta i jej pięcioro rodzeństwa od najmłodszych lat musiała pomagać w gospodarstwie. Przed wybuchem II wojny światowej, ukończyła pierwszą klasę polskiej szkoły podstawowej, a następnie w latach 1939-45 uczęszczała do szkoły niemieckiej. Ojciec pani Marty został wkrótce po wkroczeniu armii niemieckiej, powołany do Wehrmachtu. Wysłany na front wschodni, nigdy nie powrócił do domu; rodzina otrzymała lakoniczną informację o jego śmierci, a powojenne poszukiwania przez Polski Czerwony Krzyż nie odniosły skutku. W obliczu zbliżającego się do Pruchnej frontu, rodzina Krypczyków udała się na ewakuację do sąsiedniego Hażlacha, gdzie przebywała 6 tygodni. Po powrocie do Pruchnej, okazało się, że domostwo jest doszczętnie zniszczone i spalone. Matkę, babcię i sześcioro dzieci przygarnęli sąsiedzi. Po wojnie Marta ukończyła siódmą klasę szkoły polskiej, nie kontynuowała jednak nauki, ze względu na liczne obowiązki domowe. 7 kwietnia 1951 roku, dwudziestoletnia Marta wyszła za mąż za pochodzącego z tej samej wsi, Erwina Heczkę. Po ślubie małżonkowie wyjechali do pobliskiego Skoczowa, gdzie pan Erwin pracował jako kierowca: najpierw w PSS-ie, a następnie w odlewni żeliwa. Tam też urodziło się pięcioro z sześciorga ich dzieci: Gustaw, Marian, Henryk, Edward i Krystyna. Po 11 latach Erwin i Marta zdecydowali się na powrót do Pruchnej i budowę domu na ojcowiźnie pani Marty. W Pruchnej przyszło na świat najmłodsze dziecko państwa Heczko - córka Bogusława. Mąż nadal pracował jako kierowca, przez ostatnie kilkanaście lat w PKS-ie. Po ciężkiej chorobie zmarł w 2006 roku. Pani Marta, która doczekała się 8 wnucząt i 8 prawnucząt, nadal mieszka w domu w Pruchnej.